Fizyczny,mentalny,egzystencjalny.Każdy jest przykry i niesie z sobą dozę cierpienia.
Ból fizyczny jest mechanizmem obronnym,który na przykład ostrzega nas przed kontuzjami dając nam szanse na ochronę naszego organizmu.
Jeśli chodzi o mnie to w swojej chorobie najbardziej boje się właśnie bólu fizycznego.Ból mentalny towarzyszy mi na codzień.Świadomość,że mam ponad czterdzieści lat,a nic znaczącego w życiu nie osiągnęłem.Takie użalanie się nad sobą jest trochę żenujące,ale czasem po prostu tak mam.Zwłaszcza kiedy porównuje swoją sytuacje życiową do sytuacji moich rówieśników.Kiedy patrzę na ich domy,rodziny,samochody.Porównuje to do mojego życia i jego jednej trzeciej spędzonej w zakładach dla psychicznie chorych.
Czuje ból kiedy myśle jak przez chorobę i alkohol straciłem miłość mojej pięknej kobiety z którą chciałem układać sobie życie.
Z drugiej strony kiedy pomyśle sobie ile już w życiu przeszłem.Z ilu krzywych i niebezpiecznych sytuacji wyszedłem obronną ręką,to myśle sobie że jakaś opatrzność chyba nademną czuwa.Operacja na mózgu,wada serca,chory kręgosłup.Czasami czuje się jak wrak człowieka.Ale mam wrażenie,że jest chyba jakaś siła,która mnie chroni i sprawia,że dalej ciągnę to moje pogmatwane życie.
Na początku mojej choroby bałem się,że porwie mnie mafia i będzie mnie torturować.Dzisiaj,po tylu latach brania tabletek i zastrzyków widzę to trochę innaczej.Czasami mam jeszcze takie sytuacje,że czuje się obserwowany albo,że jestem w centrum uwagi „złych ludzi”.Ale teraz wiem,że fachowo to się nazywa „urojenia ksobne” i jest częścią mojej choroby.
A życie toczy się dalej.Po kolejnym kopie w tyłek od rzeczywistości czasami chciałoby się nie czuć już nic.Być powietrzem,być niczym.Na ból głowy pomoże proszek.A na złamane serce i obolałą dusze? Kiedyś panaceum był alkohol.Pijackie czasy… Nie chce o nich myśleć… Nie chce o nich pamiętać… Chciałbym wyrwać je z pamięci.Halucynacje,ataki szału,próby samobójcze.Świat wizji alkoholowych.Ale przynajmniej nie bolało.Nie bolało kiedy myślałem o swoim życiu.Nie bolało kiedy dostawałem po pysku w bójce alkoholowej.Nie bolało kiedy żyletka przecinała przedramię.Nie bałem się tryskającej krwi.Bałem się że nie będę miał rano czego się napić.Teraz boje się ostracyzmu nieświadomych ludzi,którzy słysząc słowo schizofrenia mają w głowie projekcje osoby niebezpiecznej i związanej kaftanem bezpieczeństwa.Osoby wyzbytej ludzkich cech i uczuć.I to boli.A stwierdzenie,że cierpienie uszlachetnia nijak ma się do rzeczywistości…