Miliardy ludzi,a czym dla nich jest to słowo.Dla jednego będzie to milion dolarów na koncie,dla innego że wystarczy pieniędzy na opłaty.Jeden pławi się w luksusach,drugi cieszy się,że ma co włożyć do garnka i nie pójdzie znów głodny spać.Amplituda potrzeb i wymagań życiowych...
Dla mnie osobiście szczęściem o którym marze jest zdrowie fizyczne i psychiczne,bo jedno i drugie u mnie "kuleje".W listopadzie skończę czterdzieści lat,a dokuczają mi już serce,głowa i kręgosłup.Ale nie użalam się nad sobą.Są osoby,które mają o wiele gorzej ode mnie: sparaliżowane,bez rąk i nóg.Ja,odpukać,mam jeszcze sprawne kończyny i w miarę sprawny (mimo schizofrenii) intelekt,który pozwala mi przelewać moje bóle na papier.Taka moja mała autoterapia...
Dla mnie szczęściem jest kolejny dzień przeżyty bez alkoholu i papierosów.Bez nałogów,które pokonałem już parę lat temu.
Szczęściem będzie dla mnie zapoznanie wartościowej kobiety i założenie z nią rodziny.Kiedy już to osiągnę,będę bronił domowego ogniska za cenę własnego życia.
Myślę,że znajduje się w takim momencie istnienia,że mogę grubą kreską odkreślić to co jest za mną i skupić się nad tym co przede mną...
Mam nadzieję,że moje plany nie rozbiją się o skały rzeczywistości...
Szczerze mówiąc nie wiem ile mi jeszcze będzie dane pożyć na tym świecie.Moi rodzice umarli stosunkowo młodo.Ja natomiast otarłem się o śmierć,ale to już temat na inny wpis.
Póki co żyje i ciesze się tym życiem... Jakie by nie było... Nie ma tragedii... Zwłaszcza rano... Po pierwszej kawie... Plany i marzenia rozsadzają mój mózg... W pozytywny sposób ;)
Czego i Wam życzę :)
Gratuluję kolejnego dnia bez używek... i powodzenia!
OdpowiedzUsuń